Szukaj

Odbetonowywanie miast – moda czy konieczność? Jak uniknąć „betonozy”? 

W połowie ubiegłego wieku w miastach sadzono drzewa, a dziś… masowo się je wycina. Pod hasłem rewitalizacji beton zalewa rynki, place, centra miast i skwery. Latem, gdy żar leje się z nieba coraz trudniej znaleźć odrobinę wytchnienia w cieniu drzew. W miejscach, gdzie ich nie ma, temperatura może być nawet 10–20°C wyższa, przez co miasta stają się prawdziwymi wyspami ciepła.

Betonoza – termin, który uknuli internauci oraz szybko podchwyciły media to poważny grzech ostatnich lat. Włodarze miast starali się za wszelką cenę „ujarzmić naturę” i wybetonować wszystko, co się dało. Podczas rewitalizacji miejskich placów i skwerów z wielu z nich pozbyto się właśnie zieleni. Niestety, wycinanie drzew, krzewów, likwidacja zielonych skwerów, klombów i trawników, pomimo protestów mieszkańców miast, nadal postępują.  

W samym Krakowie w przeciągu ostatnich pięciu lat miasto wydało pozwolenie na wycięcie 40 tysięcy drzew! Betonoza postępuje jednak również w mniejszych aglomeracjach, takich jak Włocławek, Kutno, Bartoszyce, Limanowa, Myślenice, Swarzędz czy Skierniewice. To tylko niektóre miejsca, w których w ciągu ostatnich lat drzewa zniknęły z najbardziej reprezentacyjnych miejskich przestrzeni.

Kraków jest przykładem miasta, gdzie mocno można odczuć betonozę

Dlaczego zieleń w mieście jest tak istotna? 

Zieleń w mieście tworzy odpowiedni mikroklimat, zapewnia czystsze powietrze, lepszy komfort, a przede wszystkim, zbawienny cień latem. Tymczasem betonowe place pozbawione drzew bardzo szybko się nagrzewają. Coraz wyższe letnie temperatury oraz niemiłosierny skwar i niemożność schronienia się w cieniu to coraz poważniejszy problem mieszkańców miast. Nie pomagają stawiane coraz częściej kurtyny wodne. Wytchnienia w cieniu drzew nic nie zastąpi! 

Drugi poważny problem to fakt, iż betonowa dżungla nie przyjmuje wodyDeszczówka nie może wsiąknąć w glebę, która została szczelnie pokryta betonem. Wystarczy intensywniejszy deszcz i w zaledwie godzinę możemy mieć w mieście powódź czy lokalne podtopienia. 

Podatek od betonu – nowa propozycja rządu 

Rząd planuje zmiany, które mają przeciwdziałać postępującej betonyzacji, wprowadzając m.in. podatek od betonu. Obecnie takie opłaty ponoszą jedynie właściciele nieruchomości powyżej 3500 m2, którzy zabudowali, czyli wyłączyli z powierzchni biologicznie czynnej ponad 70% nieruchomości. Są to jednak głównie duże centra handlowe z parkingami na świeżym powietrzu, których jest tak naprawdę niewiele. Wpływy z tego tytułu przynoszą zaledwie 6 mln zł rocznie. 

Podatek od betonu dla samorządów? 

Władze chcą, by podatek od betonu objął także samorządy, a szacowane wpływy z tego tytułu mają przynieść nawet do 180 mln zł rocznie. Opłaty będą dotyczyć również mniejszych nieruchomości, liczących już od 600 m2, na których zabudowa wyłączy ponad 50% powierzchni biologicznie czynnej. Jednocześnie wciąż wprowadzane mają być zmiany, które zmuszać będą właścicieli nieruchomości, by zaczęli zagospodarowywać wody opadowe.

Wpływy z podatku od betonu będzie można przeznaczyć na rozwój gospodarki wodnej

Aby zmniejszyć zagrożenie suszą i rozwijać tereny zielone oraz wodne, które będą łagodzić skutki upałów, ale także gwałtownych ulew, Ministerstwo Klimatu zaproponowało ponadto wspieranie zielono-niebieskiej infrastruktury. Dzięki wpływom z podatku od betonu wprowadzone zostaną zachęty w postaci obniżki opłat oraz wsparcia budowy infrastruktury retencyjnej. 

To oczywiście to dobry kierunek, jednak rząd nadal nie wycofał się niestety z innych decyzji, których skutki są dokładnie odwrotne. Nadal obowiązują obniżone stawki za wycinanie drzew, czyli tzw. ustawa LexSzyszko czy wielkie plany betonowania polskich rzek. 

Inicjatywy samorządów  zmiana podejścia do problemu braku zieleni w miastach? 

Władze wielu miast od lat walczą ze skutkami suszy. Powstają liczne programy dofinansowujące małą retencję oraz pomysły na sposoby zagospodarowania wód opadowych. Niewielu włodarzy dostrzega jednak problem braku terenów zielonych w miastach. 

Warto jednak zauważyć, że wspomniany wcześniej Kraków w ostatnim czasie przeznacza coraz więcej przestrzeni pod tereny zielone. Jednym z przykładów jest Nowa Huta – miejsce, które wydaje się być obecnie budowane nie z chęci zysku, ale przede wszystkim z myślą o ludziach. Osiedla w Nowej Hucie oddzielane są od siebie trawnikami, krzewami i drzewami, które nie tylko pozwalają na większą retencję wody, ale także tworzą strefy relaksu i wytchnienia w upalne dni. 

Władze Krakowa kupiły w tym roku m.in. 4 hektary lasu w nowohuckim Pleszowie, przy powstającej Strefie Aktywności Gospodarczej „Nowa Huta Przyszłości”. To kolejny teren zielony pozyskany przez miasto, którego zagospodarowaniem zajmie się Zarząd Zieleni Miejskiej. 

Coraz więcej miast przeznacza wiele środków na rozwój terenów zielonych

Inicjatywy odbetonowania Warszawy 

Innym pozytywnym przykładem jest inicjatywa Fundacji „Na miejscu”, która wraz z Zarządem Zieleni w Warszawie prowadzi projekt „Podbijamy podwórka”. Jego celem jest odbetonowanie podwórek miejskich w okolicach, w których brakuje zieleni. W to miejsce mają powstać „zielone wyspy” dające mieszkańcom odrobinę oddechu oraz wypoczynku. 

Czasem dochodzi jednak do sytuacji, gdy miasta, starając się na siłę przemycić odrobinę zieleni, wydają pieniądze na nieco absurdalne pomysły. Jednym z nich jest słynna „strefa relaksu”, która w ubiegłym roku powstała na placu Bankowym w Warszawie i na którą miasto wydało blisko milion zł. 

Z miejsca, które miało być wizytówką miasta, powstała przestrzeń wyśmiewana przez mieszkańców oraz internautów, którzy wolą odwiedzić sąsiedni Ogród Saski niż nieosłonięty od słońca plac, na którym latem trudno wytrzymać. Zakupione 40 drzew jarzębinowych, klonów, brzóz i ponad 2000 sadzonek niskiej zieleni niestety nie ratuje sytuacji…